Moniko, z punktu widzenia życia to śmierć jest przegraną. Ale na tą "przegraną" wpływu nie mamy - możemy tylko robić co się da za puki nas kres nie dopadnie. Pozdrawiam również.
zgodzę się, do wyższych celów człowiek otrzymuje wielką siłę, wtedy liczy się dojście do obranego celu...pisząc to mam na myśli osoby znaczące dla nas bardzo dużo...czasami wszystko...wiec wiemy, że innego wyjścia nie może być...to nie przymus ale np. miłość dodaje nam tej odwagi.
No, nie wiem, wydaje mi się, że zawsze można je wypowiedzieć i się ich trzymać, ale trzeba by postawić coś CHOLERNIE cennego na szali i NAPRAWDĘ NIE BAĆ SIĘ gdy można to stracić...
Mój diabeł stróż podpowiada mi, że tak czy inaczej na laurach tam nie spoczniemy i będziemy musieli "walczyć". Jednak nie w obecnym znaczeniu tego słowa, ale samodoskonalenie wymaga mocowania się z własnymi wadami, z samym sobą. Ale teraz, nam tego nie wiedzieć...
Gerardzie, a kto wie, może to nie koniec walki i na "tamtym świecie" czeka nas następna, tyle, że na nieco zmienionych zasadach? Chyba nigdy nie dane będzie spocząć na laurach...