Trudno ich nie dostrzec , choćby tylko w pół obrocie , na przykładnie ugłaskanym w udawanej pokorze podwiniętym dla zmyłki ogonie, znam tą ich charakterystyczną pozę , była wystawiana jako ta pierwsza jedyna , na wezwanie , u początkującego czeladnika , wierzyłam jej niczym moja Marta Marzenkom , im obu , na szczęście już dawno wyrosłam z firmowych trampek , jeszcze podczas przestawiania pianina na nośną ścianę. Inspirująca myśl , odczytuję ją niezwykle osobiście