Nie potrafisz tego od siebie odsunąć. Żyjesz tym, oddychasz. Wspomnienia wypełniają cię od środka i choć nikt o tym nie wie, wewnątrz cierpisz. To tak jakby ktoś przelewał do Twojego serca ogień, nakłuwał go tysiącem igieł. Chcesz przestać myśleć, wspominać, chcesz się uwolnić, ale Twoja podświadomość płata ci figle. Zamykasz oczy i widzisz sprawce swojego cierpienia. Paradoks, a może syndrom sztokholmski, ale w odwrotną stronę? Najpierw go pokochałaś, potem stał się Twoim oprawcą. Ciężko wymazać kogoś z teraźniejszości, gdy tak silnie zapisało się go w swojej przyszłości. Czasem lepiej nic nie planować...