A napisane jest, że nie siedem ale siedemdziesiąt siedem razy? ;) Wiem, tylko żartowałem. :) Porażki, one też są różne, są twórcze, dopingujące do większego wysiłku, są czasowe, kiedy wiemy, że przyjdzie czas na zwycięstwo i są te czarne, ostateczne, sromotne klęski, które potrafią udusić nadzieję w mgnieniu oka... Tylko jedno w tym jest piękne, nigdy nie wiemy, kiedy są te ostatnie, bo nawet śmierć tego nie przesądza, nawet jeśli nie wierzymy w życie po życiu, to zostaje pamięć w sercach innych ludzi, zostają dzieła mniejsze i większe, zostaje ślad na piasku, ulotny zapach na wietrze... jakieś słowo, okruch, prawienic pośród pustki, a to bardzo wiele. Dopóki nie wywiesimy białej flagi jesteśmy zwycięzcami, bez względu na nasze położenie. Miłego wieczorku. :))
To prawda Oskarze, nie warto. I już może nawet nie z powodu ambicji, ale najgorsze co może być to świadomość poczucia uszczęśliwiania na siłę. W pewnych sytuacjach przegrany, po jakimś czasie okazuje się wygranym. Dziękuję, wzajemnie :)