Nastał upragniony poranek.
Otworzyłem zaspane oczy, chłodny mrok ustąpił miejsca ciepłemu światłu.
Zobaczyłem Cię otuloną w delikatnym, rześkim, porannym wietrze.
Poczułem ulgę.
-Wracaj do łóżka.- powiedziałem zaspanym głosem.
Uświadomiłem sobie w tym momencie, że mówię do swojego lustrzanego odbicia duszy-
otoczonego rozległymi, górskimi szczytami, skąpanymi w błękitnej, morskiej otchłani.
Stała tam, podziwiając dzieło stworzenia.
-Jeszcze chwilkę.- odparła nabierając głęboko w płuca życiodajne powietrze.
Słońce świeciło jeszcze nie śmiale, dając lekko pomarańczowo-soczyste światło.
Czułem się... Sobą!
Czułem Cię... każdym wyostrzonym do granic możliwości zmysłem!
Słońce świeciło coraz śmielej, malując promieniami nasze dwa nagie, splecione w uścisku ciała.
Nastał upragniony poranek...
Autor