Myśli są chaosem uporządkowywanym przez świadomość. Skąd jednak one pochodzą i jak rozpoznać własne od obcych? Odrzucasz nasunięte pomysły Boga, lub uznajesz je za własne. Czy to nie tutaj jest granica wolnej woli człowieka?
Słowa Parmenidesa ciekawe, ale ja skłaniałbym się w zupełnie przeciwnym kierunku. Fizyka kwantowa pokazuje ostatnio, że nic nie może istnieć bez "obserwatora". Podobno Indianie nie widzieli statków Kolumba dopóki nie zacumowali. To było po prostu dla nich tak abstrakcyjne, że ich mózg tego nie przetwarzał. Umysł ma bardzo wielką moc, szczególnie w większej kupie. Polecam poczytać o doświadczeniach fizyków kwantowych, gdzie grupka ludzi skupiała się by woda w laboratorium oddalonym o parę tys. kilometrów zmieniła swoje pH i udało się. Niesamowite, nieprawdaż? Ciężki temat ;)
To tylko takie luźno sklecone stare przemyślenia. Zastanawiałem się, czy Bóg (o ile istnieje) nie podrzuca nam różnych myśli, których pochodzenia przecież nie znamy. Potrafimy zainicjować dany ciąg myśli, skupić je na danym temacie, ale skąd bierze się ta cała reszta? Mówi się, że Boga można usłyszeć w ciszy (kiedy świadomość ma niezakłuconą percepcję. Może wtedy działa to na naszą samoświadomość? Może być mocno niezrozumiałe, ale kiedyś do tego wrócę i przełożę na ludzki :p