Przewrotnie jak to u ciebie. Im mniej masz relacji z Bogiem tym bardziej możesz być sobą...tak też pasuje. Wszystko zależy od podejścia. Jeśli założyć, że Bóg nas tworzy to podążając własną ścieżką wchodzimy w relacje z nim. Bo do tego nas stworzono. Idziemy zgodnie z własnym przeznaczeniem. Masz rację mówiąc, że wypadałoby zacząć od pytania ,,wierzysz w Boga?".
"Im mniej masz relacji z Bogiem tym bardziej możesz być sobą...tak też pasuje. " Kiedyś mi leżało. Rozumiem. Wszystko zależy od tego w czym upatrujemy tego czego poszukujemy, a poszukujemy tego samego.
Relacja bierze się z matki. Dalej z najbliższych, najczęściej ojca, by ostatecznie dojrzewać w Bogu. Czy cechy matki oddają istotę Boga? I tak i nie. Matka uczy miłości, zwykle dość fatalnie jej to wychodzi. Choć oczywiście chce dobrze to zwykle dla siebie. Prawdziwej Miłości może nauczyć jedynie Bóg. Trza umrzeć dla matki, by narodzić się dla Ojca. Co do personifikacji - wszyscy jesteśmy dziećmi.
Nie pamiętasz "bajki" o jabłuszku? To co łączy Boga z Tobą jest zrodzone, to co Ciebie z Nim wynika z nawrócenia "śmierci/zmartwychwstania/odrodzenia" - to proces.