Kasiu, Asiu, chciałem tylko skromnie rzec, iż ogromnie mocno i z serduszka całego dziękuję. Madeleine, Tobie w szczególności za wyjaśnienie kwestii ujętej w mej myśli. Marleno, moje teksty tu zamieszczanie, jak i większości użytkowników, napisane są nie w dosłownym sensie, lecz w języku symboli... I tak też należy na nie patrzeć. Dla jasności dodam, choć już zostało to jasno napisane, że to "podpalenie świata" miałoby na celu rozjaśnienie, oświetlenie całej ziemi po to właśnie, by wszelki cień i mrok, a co za tym idzie, lęk, ból, smutek - zniknęły. Wszystko w imię miłości :-)
Myślę Mileno, że nie chodzi tu o udawadnianie uczuć, ale przyniesienie ulgi ukochanej osobie, bo jeśli kogoś kochamy, uczynimy wszystko, by nie cierpiał. Nie zapominajmy też, że owo "podpalenie świata" jest obrazową metaforą, której wręcz nie wolno odczytywać dosłownie, chodzi o poniesienie straty, poświęcenie wszystkiego co posiadamy, świata, który jest w nas i należy do nas... Tak przynajmniej ja odczytuję tę myśl. Pozdrawiam.
Zauważam, ze podpalenie świata byłoby bardzo nietaktowne wobec innych jego mieszkańców i potwornie egoistyczne. Nie chciałabym kochać kogoś, kto spaliłby wszystko co mi się podoba i nie, żeby mi udowodnić co do mnie czuje. Ale wtedy musiałabym go kochać, bo nie pozostałoby mi nic innego...