@amel. "cechą granicy jest właśnie jej testowanie bez testowania często nie widać że w ogóle one są" - zdaję sobie sprawę, że każda moneta ma dwie strony
granice, mimo że nie są stałe, są potrzebne, także po to, by w miarę rozwoju móc je przesuwać..., innym razem po to, by się ich trzymać, choć daje to tylko pozorne poczucie bezpieczeństwa ja myślałam chyba o sytuacji, w której ich w znaczącym stopniu po prostu nie ma, brakuje adekwatnego 'wzorca' i ten ich brak oznacza zarazem, że jakaś granica została przekroczona
może to tylko kwestia kolejności nie możemy doświadczyć granic, znając tylko ich brak natomiast znając granice, możemy je testować, doświadczać ich braku i przesuwać w miarę jak sami się zmieniamy
@Rodion w sumie chyba dobrze to ująłeś "nie chcę tego, co mam, ale nie wiem, czego chcę" to jest właśnie wg mnie syndrom 'dziecka ograniczonego brakiem granic', zagubionego w sobie i niepotrafiącego samego siebie w 'zdrowy' sposób doświadczać
masz rację, im wyższy poziom abstrakcji, tym więcej nieporozumień
myślałam tu o bardzo podstawowych sprawach każdy z nas potrzebuje chyba przestrzeni, w której czuje się bezpiecznie i zarazem czuje się sobą od tego, by pierwowzór takiej przestrzeni stworzyć, jest dzieciństwo jeśli w tym okresie pewne niepisane granice są przekraczane lub 'gwałcone', znacznie ogranicza to ww. przestrzeń lub całkiem ją niszczy skutkuje to zanegowaniem zarówno wewnętrnych, jak i zewnętrznych granic lub ich niewłaściwym, krzywdzącym używaniem
albo jeszcze inaczej - używaniem siebie po to, aby jakiekolwiek granice utrzymać