O tak... my wszyscy ...nam wszystkim przydawszy sie taki znak z napisem STOP... bo tylko kiedy choć na chwile się zatrzymamy jesteśmy w stanie popatrzeć na siebie z boku ...zobaczyć to czego nie widać gdy pędzimy z prędkością, która nie pozwala nam na to by dostrzec rozwidlenia dróg... ,które mogą być właśnie tym szczęśliwym wyborem... ten nasz pościg czy to za karierą czy za bardziej przyziemnymi sprawami... by "zapiać miesiąc" od pierwszego do pierwszego ....
Czy szczęściara? Nie wiem... Może raczej świadoma siebie. Człowiek gdy jest świadomy siebie, dokonuje wyborów, które prowadzą do osiągnięcia spokoju. Czasem trzeba stanąć z boku siebie...i zastanowić się "czy tak mi jest dobrze? czy tego właśnie chcę? co mogę zmienić by poczuć się lepiej? co dla mnie jest lepsze? A potem dążyć i dążyć...a nie czekać aż "nakapie mi z Nieba". Ludzie czasem sami nie pozwalają sobie na szczęście zamykając się w pielęgnowanych przez długi czas schematach. A ze schematu ciężko wyjść.
Hmmm szczęściara :) szczęście... coś co nie rośnie na drzewie... coś co rośnie w nas samych.... tak samo jak z miłością ... tych "pierwiastków" nie da sie kopic.... bardzo często natomiast są okupione ciężka praca...
Malo jest takich osób, które potrafią ukazać drogę do szczęścia innym ... drogę by to szczęście dostrzegli... najgorsze ze im czarniejsza dzielnica w której mieszkają tym bardziej zacietrzewieni w swoim świecie bez nadziei na lepsze jutro.
Wykonują swoją pracę. Ilość "zaliczonych" klientów to dla nich pieniądze (z tego co wiem nieduże). Czy jestem o to zła? Nie... mam od nich lepiej... Nie muszę gonić za klientem, nie muszę niczego sprzedawać, upychać, zabiegać...Ja wchodzę do pracy jak do drugiego domu ... to lepsze niż dodatkowe pieniądze na koncie...Bo szczęścia nie da się kupić...
Ooooo tak :) teraz z drugiej strony .... tak wiele osób ... wielu z nas nie robi tego co chciało by ... praca ich nie cieszy ... pracują bo zwyczajnie nie maja innego wyjścia.... Twój przykład z sprzedawca jest jak najbardziej trafiony .... nie uczy się sprzedaży towaru tylko wciskania.... nie uczy się kultury handlu zasad tylko.... goni za wynikami .... i tak na przykład ... wiele supermarketów wprowadziło ... małe nalepki z kodem kreskowym, które posada każdy z obsługi ... sprzedawcy "rzucają" sie na klientów ... bo sprzedając im jakiś asortyment nalepiają taki kod... ileś kodów ... to jakiś wypracowany wynik... to możne premia ... to możne "the best of the best" na tablicy na koniec miesiąca....
Wiesz jak to jest ... kiedy ty jesteś mila a jemu się spieszy bo chce cie " załatwić" irytuje się ... bo na twoje miejsce mógłby wcisnąć już pewnie z parę takich nalepek ... zagoniony świat ...
Zrozumienia, cierpliwości, dystansu do siebie... Poza tym... trzeba umieć rozpoznawać i nazywać emocje... Przykład: Jestem w sklepie i zastanawiam się nad wyborem czegoś? Długo patrze i myślę. Podchodzi sprzedawca i pyta "czy może mi w czymś pomóc? Odpowiadam "Nie, jeszcze nie, zastanawiam się". Podchodzi za jakieś 5 minut. I ja znów mówię "nie...jeszcze nie..." Widzę irytację na jego twarzy. Jego ton głosu zmienia się przy kolejnym pytaniu "Czy może się już Pani zdecydowała?" Patrzę na niego. Na jego ciało, na to co się dzieje z jego twarzą, mimiką i pytam "Czy jest Pan zdenerwowany? Czuję, że wywołałam u Pana odczucie irytacji, czy mam rację?" Czekam na odpowiedź. Na określenie siebie. Wtedy mogę się odnieść do jego samopoczucia i wyjaśnić dlaczego postępowałam tak a nie inaczej. To uczy zrozumienia. Spojrzenia na mnie z dystansu, na moje zagubienie, brak umiejętności znalezienia się w temacie. Tak to widzę...
tak... można go uczyć hmmm należy... natomiast aby nauczyć się szacunku ... wydaje mi się ze najpierw należny uczyć się zrozumienia a to nie wszystkim wychodzi ... tak wiele zawiłości ... tak sadze ...