Brąz moich włosów na Twoim ramieniu, jeden kosmyk wypadł na okno. Kino zamknięte, po raz trzeci spózniliśmy się na seans. Gasisz silnik, ja gaszę emocje. Dwie i pół godziny na parkingu z widokiem na centrum handlowe, a ja śmieję się coraz głośniej. Nikt nie chce wracać do domu. Pytasz mnie co bym zabrała na bezludną wyspę, a ja mówię, że książkę z matematyki z odpowiedziami. Ty chciałbyś rower. Opierasz się o drzwi i wyłączasz telefon, dobrze wiesz, że go nie lubię. I dotykasz mnie rękami, mówisz o maleńkich pączkach na mieście i wielkiej kolejce do nich. I chociaż coś jest między nami, wiemy, że to nasze ostatnie spotkanie.