<<... kto Ci powiedział, że nie ma „słowa Bożego”?... ... i nie zrównuj apostołów, mistyki, kościoła, etc. z Bogiem, bo to herezja miła tylko Lucyperowi... to on zawsze chciał być równy Bogu, i za to wyleciał z Nieba...>>
Nie ciskaj się bo Ci żyłka pęknie. A zatem czym owo Słowo? A gdzie coś zrównałem? Łucyfer to "niosący światło", "gwiazda poranna" a w rzeczywistości, jutrzenka, Wenus ... nie wiem co ma wspólnego z Bogiem?
… przed buntem, wobec Boga, to był Lucyfer [z łac. – niosący światło; lucem biernik od lux (światło) + ferre (nieść); – Gwiazda Poranna], po buncie Lucyper [fer zamieniono na per – od łac. perdere (stracić)]...
Biblia: "W nomenklaturze chrześcijańskiej imię to pojawiło się najprawdopodobniej po raz pierwszy w Wulgacie, łacińskim przekładzie Biblii dokonanym pod koniec IV w. n.e. przez Hieronima ze Strydonu. Znajduje się ono w:
Księdze Izajasza 14,12. W oryginalnym tekście hebrajskim występuje ono jako helel ben-szachar (הילל בן שחר po hebrajsku). Helel oznacza planetę Wenus, zaś ben-szachar to świetlisty syn poranka. 2. List Piotra 1:19: „I mamy mocniejszą mowę prorocką, której pilnując jako świecy w ciemnem miejscu świecącej, dobrze czynicie, ażby dzień oświtnął, i jutrzenka (lucyfer) weszła w sercach waszych.”"
Ogarnij się pojmujesz słowo Lucyfer nie znając jego etymologii podobnie jak kontemplacja. To troszkę jakbyś twierdził, że Budda to taki gruby bożek, a prawdziwa miłość to uczucie.
... jest nawet święty Lucyfer. Jednak już w V wieku narracja kościoła się zmieniła i uznała to co już dużo wcześniej żydowskie i katolickie pisma apokryficzne głosiły. Od tamtej pory Lucyper jest synonimem zła w kościele katolickim... sięgnij trochę głębiej do pism apokryficznych judaizmu i katolicyzmu...
... pamiętaj, że skład Biblii dokonywał kościół według własnych potrzeb, a nie według ich wagi... kościół odrzucił nawet ewangelię tych apostołów, których sam uważa za najważniejszych... wiesz może co takiego złego zawierały, że kościół się tych ewangelii bał?
"kościół" czyli kto/co? Budynek? Zawsze będzie ktoś, coś co powoduje, że masz taki, a nie inny dostęp do informacji czy wiedzy. Zawsze będziesz musiał pamiętać, że ktoś czegoś Ci nie pokazał. Może po prostu spotkać się z Bogiem na modlitwie i doświadczyć prawdy ukrytej w Jego obecności ...
Nawet ateiści nie mogą być wszystkiego pewni. Nikt nie może, wiara w coś wyższego to pewien gest, gest ukazujący to, że my jako ludzie nie jesteśmy doskonali. Wiara to podejście, które nie jest egoistyczne. Przekonanie, że Boga nie ma lub musi być, jest egoistyczne. Moim zdanie wiara to przyzwoitość, a przekonanie to forma ekstremizmu. Można powiedzieć, że sztandary wiary są formami rywalizacji, które rozszerzają swe wpływy od pokoleń. Pogaństwo często było ofiarą chrześcijaństwa w okresie jego ekspansji, ale silniejsi na ogół są skłonni prześladować słabszych, a drodze rywalizacji szukają narzędzi o dominację, kontrolę, władzę ale to nie jest wiara...
... we wszystkich „personifikacjach” Boga, jak i w samych religiach, pełno jest sprzeczności, niedomówień, i zwykłych przypuszczeń, co wyklucza, by były prawdziwe. Jest jednak pewien czynnik, siła, jak zwał tak zwał, która bez sprzeczności, ma prawie wszystkie cechy, jakie ludzie przypisują Bogu. Prawie, bo ma jedną wadę, z punktu widzenia religii. Nie wymaga modlitw, nie wymaga światyń, nie wymaga całego tabunu kapłanów. Nie można nią kierować, nie pomągą błagania, prośby wota, czy inne datki na rzecz kościoła. Czego wymaga? Wymaga [...]
Skoro nie ma Słowa Bożego (Objawienia), Pisma Świętego, Tradycji Apostolskiej i Ojców Kościoła, Mistyki i duchowości, Kościoła jako ciała Chrystusa, którego On jest Głową, Sakramentów, to skąd wiesz co jest dobre, a co złe?
... kto Ci powiedział, że nie ma „słowa Bożego”?... ... i nie zrównuj apostołów, mistyki, kościoła, etc. z Bogiem, bo to herezja miła tylko Lucyperowi... to on zawsze chciał być równy Bogu, i za to wyleciał z Nieba...
Różnorodność perspektyw na dobro i zło w społeczeństwach wynika z wielu czynników, takich jak historia, tradycja, religia, kultura czy kontekst społeczno-ekonomiczny. Jednakże nawet jeśli istnieją różnice w interpretacjach dobra i zła, to w wielu przypadkach szukamy uniwersalnych wartości, które są powszechnie uznawane za dobre, takie jak uczciwość, szacunek czy współczucie. Tradycje oraz dorobek kulturowy należy szanować pomimo różnych źródeł moralności — tej narzuconej sobie, czy to przez społeczeństwo, czy daną grupę poglądów. Na Historię należy spojrzeć wielowymiarowo, a nie z perspektywy teraźniejszości, uczyć się od niej na błędach oraz dążyć do budowania lepszej przyszłości bez egoizmu, w której wartości takie jak równość, szacunek dla godności każdego człowieka są ponad podziałami, czy określonymi formami.
... ... tradycja, kultura, nawet religia nie muszą dzielić... dla mnie religia to „język modlitwy”, w których powinniśmy wyznawać te same wartości, etc. Dawno minęły czasy (taką mam nadzieję) przymusowych „germanizacji”, czy „rusyfikacji”, by nie wychodzić poza Naszą historię... tymczasem, praktycznie wszystkie, religie zachowują się jakby te czasy, jeszcze się nie skończyły... o mentalności i zasadach tkwiących jeszcze w czasach wczesnego średniowiecza, czy skostniałości „elitaryzmu religii i kasty kapłanów” rodem ze starożytnego Egiptu, już nie wspominając... samouwielbienie i pycha, widoczne we wszystkich religiach świata nie służą dobru ludzkości... zresztą, te dwa grzechy główne nie tylko religii dotyczą... partii politycznych, czy całych społeczności i narodów, również dotyczą...
... odbiło Ci całkiem? Dowód masz w sobie. Chyba nie chcesz powiedzieć, że Twój mózg podejmuje pracę dopiero po zrobieniu, lub powiedzeniu czegoś, by zastanowić się, co właściwie właśnie zrobiłeś czy powiedziałeś... nie bądź śmieszny... chyba że wolisz wystawić się tutaj na pośmiewisko, byle tylko nie włączać własnych, mózgu i inteligencji...
Kontemplacja – sposób aktywności poznawczej realizowanej poprzez skupienie, pogrążenie się w myślach, przyglądanie się czemuś. Zarówno koncentracja, jak i kontemplacja są dwoma różnymi rodzajami medytacji (notabene podobno zakazanej w katolicyzmie). Koncentracja ma charakter medytacji syntetycznej, a kontemplacja – medytacji analitycznej. ... obie formy wymagają myślenia, zwłaszcza analityczna, choć ukierunkowania...
Nie pytam o ujęcie nowożytne, a wczesnochrześcijańskie mające związek z duchowością, mistyką, modlitwą jako istotą relacji z Bogiem (patrz. św. Tomasz - choć to język scholastyczny; bardziej hazychazm, prawosławie, no i św. Jan od Krzyża). No ale jeżeli tak to postrzegasz, to trudno rozmawiać o tym czego nie widzisz.
... człowieku, od wieków stale chodzi o to samo, nie o wyłączeniu umysłu, lecz na skupieniu jego na jednym aspekcie... muzyka, celebra, etc. tylko przeszkadza... chcesz kontemplować Boga, to idź do lasu, i tam Boga kontempluj... więcej z tego będziesz miał, tam spotkasz prawdziwego i żywego Boga Ojca... Jezusa też...
Nie chodzi o to samo, a już z pewnością nie Tobie. Nikt nie mówił o wyłączaniu umysłu. Nie piszę o kontemplacji Boga (rozmyślaniu dyskursywnym, medytacji), a kontemplacji wlanej związanej z mistyką i drodze rozwoju duchowego z nią związaną.
Wracając do opróżnionego umysłu, który twoim zdaniem kuma się z diabłem, Tymi otchłaniami są władze duszy: "pamięć, rozum i wola, które są tak głębokie, do jak wielkich dóbr są zdolne, gdyż nie zapełnią się niczym mniejszym od nieskończoności. Należy tu zaznaczyć, że te otchłanie władz, jak długo nie są puste, ogołocone i oczyszczone z wszelkiego przywiązania do stworzeń, nie odczuwają wielkiej próżni swej głębokiej pojemności."
... wytłumacz więc mi dwie kwestie: 1. dlaczego te wywody nie opierają, ani razu, na słowach Jezusa, czy samego Boga Ojca ze Starego Testamentu... 2. dlaczego zawsze prowadzą do jednej konkluzji, że "bez kościoła nie można wierzyć w Boga", ba, czasami sprawiają wrażenie, że bez kościoła Bóg nie istnieje... PS. ... przypominam, że człowie został stworzony jako istota dobra, i taką był dopóki Szatan nie zaczął "pouczać" Ewy co do zamiarów Boga... do czasu jego kuszenia istniała tylko jedna bezpośrednia relacja Bóg-człowiek... zresztą do czasu Aarona również taka relacja tylko istniała... Mojżesz powołał kapłanów do dbania o arkę, a oni, wzorem egipskich kapłanów, zaczęli rozszerzać swoje prerogatywy na władzę i jedyną kastę upoważnioną do kontaktów z Bogiem... to nie Bóg, ani Mojżesz im takiej władzy nie dał, sami po nią sięgnęli... kto ich do tego skłonił?... pycha, czy pokora...
Jan od Krzyża w swych 4 głównych dziełach cytuje i odnosi się do Biblii 1500 razy. Boga nie ma w kościele, a Kościół jest w Bogu. Bóg jest w każdym z nas. Jeżeli tego doświadczysz, dostrzeżesz rolę Kościoła.
"Boga Nie ma w kościele" ... ciekawy pogląd, jak na katolika... zresztą prawdziwy, dlatego porzuciłem kościół. A pogląd, że kościół jest w Bogu oznacza tylko jedno, że kościół stawia się na równi z Bogiem... ... w tekście który linkowałeś poprzednio, Jan od Krzyża tylko raz odnosi się do słów Bożych, że Starego Testamentu. I to w kwestii, która w kontekście nauki kościoła co do natury ludzkiej, jest dość kontrowersyjna... pozatym nie chodzi o odniesienie do Biblii jako takiej, lecz do słów samego Boga (niektóre księgi ST) i ewangelii... Biblią to też pisma które kościół wybierał według swoich potrzeb, a nie ich wagi... nie są więc miarodajne...
Nie o to chodzi, że Boga nie ma w kościele, a o to, że kościół jako miejsce, budynek nie ma żadnej wyłączności na Boga. Natomiast Kościół to ciało Chrystusa, którego wierni są członkami, a On głową. Można mówić jeszcze o strukturze instytucjonalnej Kościoła. Dla Ciebie to chyba jedno i to Cię zmyla.
Warto przyjrzeć się belce we własnym oku, bo może nam zasłaniać prawdę. Krytyka grzesznika nie ma nic wspólnego z miłością. Osąd zaczynajmy od siebie na sobie go kończąc. I nie wyrywaj czasem chwastów ze zdrowych kłosów.
... „krytyka” to w zasadzie wskazanie, wypomnienie czyiś błędów i grzechów. A osąd, tym bardziej karę, zostawmy komuś innemu... i nie utożsamiaj jednego z drugim, jak to zrobiłeś w swojej opinii... PS. ... powiedzenie z belką w oku, tak naprawdę nie dotyczy dojrzenia jej... lecz skutków tego dojrzenia... nie wystarczy ją dojrzeć, trzeba jeszcze chcieć ją usunąć... ale tego, „grzeszni nauczyciele” już nie mówią, bo im z własną belką wygodnie i nie chcą jej usunąć u siebie...
Nie mów mi co mam robić. za wiki: https://pl.wikipedia.org/wiki/Krytyka "Krytyka (łac. criticus – osądzający) – analiza i ocena dobrych i złych stron z punktu widzenia określonych wartości (np. praktycznych, etycznych, poznawczych, naukowych, estetycznych, poprawnych) jako niezbędny element myślenia."
By coś skrytykować musisz dokonać pewnej oceny, osądu (patrz etymologia).
... w ten sposób świata nie naprawisz... ciekawe komu na tym zależy, byś to Ty sam zawsze czuł się bardziej winny, niż ci, co grzeszą. Byś zawsze się bał wytknąć innym ich błędy i grzechy. Cnotliwym, czy grzesznikom?... PS. ... nie mam zamiaru nikogo uczyć, co ma robić... zamieszczam tylko własne przemyślenia, nikt do ich interpretacji i odpowiedzi na nie, Cię nie zmusza...
Naprawę świata zaczyna się od siebie samego. Innej drogi nie ma. "Dojrzałość nie polega na tym, by przestać być dzieckiem, a zintegrować swoje dzieciństwo" - chyba ks. K. Grzywocz (z pamięci) "nie utożsamiaj jednego z drugim" nie brzmi jak przemyślenie, a nakaz.