Przyznam się od razu na początku, że po „Pana Pipa” sięgnęłam tylko dlatego, że jeden z moich ulubionych aktorów zagrał w ekranizacji tej powieści. Pomyślałam, przeczytam przed obejrzeniem filmu. Tak wypada. Zachęcała również okładka i recenzje zagranicznych opiniotwórców literatury. I przeczytałam. „Pan Pip” to pewna opowieść o życiu, właściwie jakimś fragmencie czyjegoś życia, opowieść napisana w pierwszej osobie, prostym, bardzo przystępnym językiem. „Pan Pip” to historia Matyldy, dziewczyny z egzotycznej wyspy, która za sprawą szkolnego nauczyciela - Pana Wattsa - zakochuje się w literaturze... Pana Dickensa. W osobie nauczyciela dziewczyna odnajduje przyjaciela, tajemniczego, bez historii, że zmyślonym życiorysem, jedyny biały człowiek na wyspie. Szkoda byłoby przytaczać tu teraz całą treść powieści, która jest dość krotka i zdradzanie szczegółów zepsułoby zwyczajnie [...]