Nuda kojarzy mi się z dzieciństwem i Babcią, która pięknie umiała się nudzić. Gdy byłam dzieckiem i pytałam Babcię, co robi, zawsze odpowiadała:
- A z nudów to sobie czytam książkę o niedobrym królu, a potem upiekę trochę pączków. Wówczas pytałam, czy mogę się z nią ponudzić. Siadałam obok ze swoją książeczką. Najczęściej czytałyśmy ją razem z podziałem na role, świetnie się przy okazji bawiąc. A potem obie piekłyśmy pączki. Czymkolwiek Babcia by się nie zajmowała, czyniła to „z nudów”. Dopiero wiele lat później zrozumiałam, dlaczego tak twierdziła. W ten sposób dawała mi do zrozumienia, że cokolwiek by ją zajmowało w danym momencie, to dla mnie zawsze znajdzie czas. Gdy Babci nie było w domu, wymyślałam zajęcia dla niej. Były więc gry, krzyżówki, wspólne malowanie i lepienie pierogów. Byłam bardzo szczęśliwa, że dzięki mnie Babcia nie ma czasu na nudę. Oczywiście stan tak zwanej nudy u dziecka jest czymś innym niż u dorosłego. Najczęściej wyraża ono w ten sposób niezaspokojone pragnienie bliskości najważniejszych dla niego ludzi – rodziców, dziadków. Czasami wykorzystuje czas „nicnierobienia” na swoje marzenia czy wymyślanie „odlotowych” pomysłów. Taka nuda przyzwyczaja do tego, że będzie musiało w przyszłości czasami zostać samo i powinno polubić siebie i swoje towarzystwo. A czy nam, dorosłym wypada się nudzić? Psycholodzy twierdzą, że to zależy od rodzaju nudy. A nuda nudzie nie jest równa. W nudzie można znaleźć motywację do działania. Jest to tak zwana nuda świadoma. Niedawno zadzwoniła koleżanka z pracy i zapytała co robię? Twierdziła, że się nudzi. Odpowiedziałam „po babcinemu” , że z nudów próbuję napisać wiersz. Usłyszałam śmiech. Stwierdziła, że rzeczywiście muszę umierać z nudów, ponieważ zachowuję się jak desperatka. Zaproponowała wspólną kawę w pobliskim lokalu. Okazało się, że w domu nie mogła skupić się na żadnej czynności, musiała się „wygadać”. Miała kłopoty. A bezcelowe chodzenie po pokoju nazwała nudą. Czy świadome nudzenie się może nam pomóc? Tutaj psychologia mówi zdecydowane tak. Pozwala ono wypocząć, odstresować się, nabrać dystansu do różnych spraw, a nawet poznać lepiej swoje potrzeby, znaleźć nowe zainteresowania. Nuda, jak stwierdził Simon Reynolds, uspokaja też system nerwowy. Możemy usunąć to, co w nas niepotrzebnie zalega. Porównał ten proces do czyszczenia pamięci podręcznej komputera. Korporacyjne nastawienie na wydajność i efektywność wyrządza szkody w ludzkiej psychice. Pracuje się długo i brakuje czasu na regenerację. Pojawia się apatia, zniechęcenie i … spadek wydajności właśnie. Zwiedzałam pewną międzynarodową firmę, w której akurat wzięto pod uwagę czas poświęcony na nudę w ciągu dnia pracy. Obok biur znajdują się wydzielone miejsca na bezczynne siedzenie (można siedzieć z kawą lub innym napojem), sale do drzemki, miejsce do gry w ping-ponga lub sale muzyczne z kompletem instrumentów itp. Czyżby tam zrozumiano, że mózg musi odpoczywać, bo przemęczony nie zdoła być kreatywny? On musi się po prostu ponudzić. Może nadszedł już czas, abyśmy poddawali się nudzie bez wyrzutów sumienia, bez poczucia, że marnujemy cenne minuty? Ja z nudów założyłam konto na GP i próbuję czasami coś napisać. xxxx - Halo, co robisz? - Nudzę się. - A to przepraszam, nie przeszkadzam. (znalezione w Internecie)
Tak, jak pisałam, jest dużo rodzajów nudy. Ja wybrałam tę kreatywną. To fragment z portalu "Serwis zdrowie.Postaw na wiedzę" "Badania wskazują np., że nuda może zwiększać kreatywność. Na przykład naukowcy z University of Central Lancashire przeprowadzili eksperymenty, w których po różnego typu nudnych lub angażujących zadaniach, ochotnicy mierzyli się z wyzwaniem wymagającym kreatywności. Okazało się, że nuda pomogła im działać bardziej twórczo. Choć więc z uporczywą nudą lepiej jest próbować sobie poradzić, warto też pamiętać, że kiedy pozornie nic nie robimy, ludzki mózg może intensywnie pracować. Już bowiem od lat 90-tych neurolodzy wiedzą, że w czasie pozornej umysłowej bezczynności, pewne rejony mózgu stają się szczególnie aktywne."
No, tak nuda w wielu przypadkach nie jest fajna, ale z dwojga złego, jeśli mówimy o niektórych problemach, bo problemy potrafią być tragiczne w skutkach, to przy nich nuda może wydawać się bardzo fajna w tym sensie. ;)
Świetny felieton. Też przyglądam się nudzie i też ją lubię. Jako dziecko nie przeszkadzało mi to, że jestem sam. Budowałem coś z klocków, rysowałem mapy, czytałem książki. Moja mama zawsze mówiła, że Radek nigdy się nie nudzi. A ja myślę po latach, że właśnie często się nudziłem i to z tej nudy znajdywałem sobie zajęcia. Czy wtedy nadal to była nuda? Nie pamiętam.
Babcie są kochane. Z Twojego opisu widzę obraz Babci mądrej i wspaniałomyślnej. Lubię takie podejście do wspólnie spędzonego czasu. Z jednej strony nieinwazyjne, ale też bardzo otwarte na różne możliwości, jak go można razem spędzić.
Dałaś mi dużo do myślenia o nudzie. Dziękuję, nie będę się dziś nudził ;-)
Dziękuję za komentarz, ale masz rację. Ja również w tym czasie lubiłam książki i robiłam mini teatr dla domowników. A przy tym jak świetnie się ćwiczyło pamięć. :))
No... Twoja interpretacja jest od pozytywnej strony, ale właśnie zmierzam ku temu, aby przestać używać słów typu: muszę, trzeba, szybko, natychmiast... Dorastam:):)
Fajnie, że podjęłaś ten niezwykle fascynujący temat. Ostatnio bardzo mnie intryguje, bo jest mi bliski. W dzisiejszych czasach przecież „nie wypada” się nudzić. A to bardzo cenne potrafić wytrwać w tym stanie. Po prostu być, bez prób natychmiastowego uciekania w chorobliwą, maniakalną aktywność. I tak, to prawda, że nuda nudzie nierówna.
Ludzie czekający na tramwaj lub w poczekalni do lekarza nudzą się. Tylko niektórzy nie nudzą się, czytają lub rozwiązują krzyżówki - nudzą się świadomie. To tylko taki przykład.