Słyszę stukanie za drzwiami. Kroki wymierzające odległość dzielącą mnie od życia, przepaść, która jest granicą przyzwoitości. Za chwilę stanie się coś, co odwróci moje życie o sto osiemdziesiąt stopni. Kiedy niebo przybierze barw nieskazitelnego błękitu, a słońce w swej świetlistej postaci schowa się za zielenią kwitnących na wiosnę drzew, które dziś, okryte białym puszkiem kiwają się w rytm porywistego wiatru. Płomienie ognia w kominku tańczą na znak nadchodzącego wieczoru, który swym mroźnym podmuchem zniweczy wszelakie próby ogrzania lodowatych dłoni. Dłoni, które przepuściły przez siebie tyle cierpienia, poranione, młode i brudne dłonie. Stukanie o wytarte z koloru drewno na chwilę ustało. Nastała melancholijna cisza, która zbawiennie kroczy przez zakamarki pokoju, w którym się znajduję. Pogłębia się mój oddech, za pomocą którego [...]