Tęsknota
Za kim tęskni ktoś, kto nienawidził własnego domu? Za kim tęskni ktoś, kto nie zdążył przywiązać się do niczego później, bo tak często zmieniał domy, pracę i miasta? Nie wiem jak inni. Ja tęsknię za ludźmi, którzy mnie znali. Za ludźmi, dla których nie jestem tylko tu i teraz, tylko którzy znali mnie wiele lat. Za moją przyjaciółką od której oddziela mnie pół Europy. Za ludźmi, którzy mnie kochali. Którzy patrzyli, jak dorastam, i znali mnie jako małą dziewczynkę, i jako licealistkę, i jako dumną studentkę. Którzy widzieli miliony moich upadków i wzlotów, zmian fryzury i ewolucję gustu muzycznego. Za ludźmi, z którymi czuję się pewna i bezpieczna, z którymi zawsze mam o czym rozmawiać, którzy rozumieją moje teksty i regionalną gwarę. Za sąsiadką, do której chodziłam co tydzień na "niedzielny obiadek" i która wiedziała o mnie wszystko. Którą, jako jedną z nielicznych do dziś interesują moje sukcesy i porażki.
I czasem, kiedy złapię moją przyjaciółkę na czacie, skype czy szarpnę się i wydam miliony na roaming, siadam na fotelu, przymykam oczy, i czuję jakby nic się nie zmieniło. Może nie mamy już 18 lat, ale nadal jest między nami to samo. Nadal się sobą interesujemy. Jak przypadkiem los rzuci nas w tym samym czasie do tego samego miasta i kraju, to postawimy na głowie wszystko byle usiąść w pidżamach przy piwie lub winie i spędzić razem choć chwilę wyrwanego czasu. I wtedy nie ma tego wszystkiego. Jesteśmy znów B. i P. i znów widujemy się codziennie w prowincjonalnym miasteczku, jak małe wyrzutki spędzamy razem święta, myjemy okna i tapetujemy pokoje plakatami z Bravo. Ufamy sobie, i stajemy za sobą murem, bronimy tyłka przed starymi, i całym złem świata.
A potem znów robimy idealny makijaż, ja wbijam się w moje zużyte trampki, ona w swoje eleganckie szpilki, wołamy taksówki i rozjeżdżamy się każda w swoją stronę. I tylko tak trochę, trochę tęskno. I widząc odjeżdżającą taksówkę łza zakręci się, o tam, daleko w kąciku oka.