To nie sarkazm. To nie naiwność. To nie słabość. Bycie miłą jest wstążką zaufania, która już w pierwszej chwili upiększa podarunek zrozumienia i troski.
Imię nas definiuje na swój sposób, nadaje stereotypu, nacisku ludzkości na nasze "ja", od małego stajemy się powoli tym, kogo widzą w nas inni, obcy i bliscy. Przykre to. Ale niektórym chyba udaje się zbuntować i przełamać siłą przekory tę dziwną zasadę wszechświata ;)
Moje "mogę sobie zmieniać imię!" jest wygłupem. Nie rozpatruję tego w kategoriach etykietowania, tożsamości... Ja widzę w sobie normalną osobę, a raczej zwykłą i... i jest ok.
Czasami. Raczej zafsze. 🤣🤣🤣 Teraz się chyba rzeczywiście posikałam. 😆
Lepiej żmiję nazwać dżdżownicą i brudasem niż się przyznać do porażki. To nie „dżdżownica” się za Tobą ugania, tylko Ty za nią. Ta „dżdżownica” nawet by na Cię nie spojrzała... chyba że pogardliwie. 😛
Co innego, gdy zakorzenione w ludziach "bycie miłym" okazuje się sztuczne i nienaturalne. Nawet cenię sobie w Polakach to, że są tak bardzo niemili, bo przynajmniej wiem, że są sobą. Jest to pewna forma szczerości. No i poza tym bycie miłym nie jest koniecznie korzystne, bo będąc miłym często przestajemy być sobą. No chyba, że ktoś bycie miłym ma we krwi, jak Starek nasz :)