Stoimy My i "100" innych osób. Zaczyna się czas stania za towarami, które trafią na stół, pod choinkę do garnka...do gardeł. Czujemy przy tym presję i przekonanie, że My tylko tu przez przypadek, a Oni to Ci co robią ten tłok. Jestem jednym z baranów, a raczej w wypadku zbliżonych się świąt osiołkiem, który pędzi z tłumem udając "świętą krowę". Chciałabym być puszkiem...okruszkiem...kłębuszkiem...leniuszkiem, a jestem zwykłym "TŁUMokiem"...ot co;)
Stojactwo jest dobre. Uwielbiam obserwować ich i swoje reakcje. Gazetki reklamowe w zasadzie zastąpiły mi tygodniki i kabarety. Pilch Jerzy kibicuje Cracowii, a ja Biedronce :)
Z racji nielubienia stojactwa kolejczastego staram się minimalizować takoweż i trochę pozamawiałem przez net do szafy paczkomasiowej. Nie pomogły kody kreskowe i aplikacje, dzisiaj w deszczu swoje odstałem w kolejce po paczkę. Pozdrawiam :))
Większość z nas daje się "wciągać" w tym czasie... Taka okolicznościowa "psychoza tłumu". Wydaje się, że stajemy się jednością, że w tym szczególnym czasie będzie się wydarzać coś wyjątkowego, niecodziennego, oczekiwanego, dobrego. Magia działa. Stajemy się lepsi i bliżsi sobie nawzajem. Myślę, że dlatego pozwalamy się "wciągać", ze wszystkimi tego konsekwencjami :-)
Jestem świadomym klientem Biedronki. Zmartwił mnie spadek w październiku wzrostu PKB do 3,9 procent, więc idę minimum dwa razy w tygodniu i kupuje produkty polskie, żeby uratować budżet i swoją trzynastą pensję. A poza tym jak to poeta myślę i głębolizuje się za te miliony, które nie czytają poezji.