Nie doszła... do siebie
Przemierzała szare, ponure i wilgotne ulice, roztaczając wokół siebie złudzenie, że istnieje cel tej podróży. Stęchłe i mroźne powietrze, wdzierające się milionem ostrzy do jej płuc, zdawało się rozdzierać jej poranione, gnijące od wewnątrz i drżące w konwulsjach serce.
Nagle wszystkie miejsca zaczęły wydawać jej się obce, jakby od zawsze była niczyja.
Żałowała, że w tym mieście - pełnym brukowego kurzu i szarych domów, gdzie nawet niebo zapomniało o swym dziewiczym kolorze - nie jest w stanie uniknąć ciekawskich spojrzeń dziesiątek bezimiennych twarzy. Tak, tego właśnie pragnęła: uciec. Zniknąć. Przestać istnieć.
Autor
3827 wyświetleń
18 tekstów
0 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!