Menu
Gildia Pióra na Patronite

PIERWSZY MARCA. ŚRODA. ÓSMY DZIEŃ WIELKIEGO POSTU.

fyrfle

fyrfle

Poszczę wielką radością życia. Wielkim ukochaniem go. Wielkim przyciąganiem jego smaków. Wielkim otwarciem ramion, ust, oczu, uszu i z całych sił utulam możliwości jakie daje życie. A choćby przestrzeń, wodę, kwiaty, ptaki, pola i lasy na zboczach. Chłonę, a potem powołuje refleksję. Buduje sobie życie z Boga. Nie boję się. Królestwo Jego nie z tej ludzkości, więc wiem, że nie jest przyjacielem, a Przyjacielem, zatem nie umrę zaskoczony z pytaniem, które podsumowuje fałsz ludzkich relacji - i ty Brutusie?

Ukochałem tamten czas tych roztopów na polach u brzegów Soły, a pod majestatem Grojca, kiedy pod wpływem topniejącego śniegu wody było wciąż więcej i ziemia wypełniała się nią powodując masową ucieczkę z jej wnętrza na powierzchnię kretów, mysz, nornic, dżdżownic. Nagle ukazały się wędrowcom w tysiącach. A wtedy dojrzały ich oczy mew, łabędzi, wron i jastrzębi. Rozpoczęła się wielka uczta setek dziobów. A potem ociążałe z obżarstwa medytowały nad obfitością swojego cudownego losu. Ależ to były chwile, tamte kroki wędrówki. Ile filozofii, ile malarstwa, ile szczęścia z uchwyconej chwili metalicznego darwinizmu.

Kilka tysięcy kroków dalej, kiedyś, jak w piosence, niespodzianie przyszli drwale i wielkie drzewa już nie rosną. Drwale pozostawili ich pnie. Nie są tyle bogatym wnętrzem, jak inne gatunki, więc nie przemienili je w karpinę, a zostawili ludzkości na piękno z mchów i hub, czyli zaprosili Boga, aby pokazał swój kunszt najdoskonalszego artysty wszechświata. I pokazał.

Kolejne kilka tysięcy kroków i ponownie ciepło i wiatr przemieniają śnieg w wilgoć i mgłę. Odsłania się ziemia i mysie ścieżki. W zasadzie przecudownej urody obrazy tych nieświadomych swojego dzieła pędzli i dłut w dłoniach artysty nad artystami - Boga. Nomen omen. Każdy krok, to odkrywanie piękna i dobra Boga. Na tym polega mądrość i radość wędrowania. Jeszcze krety dołączyły się do dzieła stworzenia i wystawa niesamowitych prac w galerii zimowej gotowa. Wędrowiec się cieszy. Napawa. Trochę później dołączą mniszki, jaskry, margaretki, rumianki, dziurawce.

Kończy się łąka. Chwilą asfaltu i po drugiej stronie drogi pole, a na jego skraju pryzma obornika, która serdecznie puszcza swoją krew i przemienienia dokonuje kałuży topniejącego śniegu w złocącą się od promieni słońca gnojówkę, która przemieni glebę w obfity plon pszenicy, choć wędrowcowi najbardziej kojarzy się z tańczącym w nim już od trzydziestu lat pięknem i mądrością przekazu pewnej pieśni Gintrowskiego, Łapińskiego i Kaczmarskiego, czyli znowu sztuka trudu rolnika doprowadza go dzieł wielkich artystów malarstwa. Człowiek człowiekowi pięknem, mądrością, dobrem. To by wystarczyło, żeby ziemia była Królestwem Niebieskim.

Następne kilka tysięcy kroków. Na północ od słońca ziemia przydomowego ogrodu, jak każdego przedwiośnia, rodzi nadzieję w kielichach krokusów i krzyczy - pijcie ją z nich wszyscy, a potem już tylko miłość was czeka i rozkosz wieczorów w dni waszej spokojnej codzienności. Wędrowiec też się zatrzymał. Pochylił. Nawet przyklęknął, aby spić z każdego kielicha i odużonym sensem pójść dalej i dalej w kolejne ogrody, co to jak te stoły biesiadne na weselu, którym winno być nasze człowiecze życie.

Jeszcze kilka tysięcy kroków. Tam gdzie dobrze jest spotkać na chwilę kuszenie, co przywoła

GORZKOŚĆ CZTERDZIESTODNIOWCA

Dopiero kiedy się zawędruje
Na zbocza Beskidu Śląskiego
I tam wysoko usiądzie na kamieniu
Obok warkocza nurtu Wieśnika
Gdzie rozpływa się tworząc Widły Belzebuba
To w spokoju nieskrępowanych myśli
Odkryje jak bardzo tam na dole
Postradał zdolność widzenia szat cesarza
Jak król nagim
A on jak siebie roztrwonił

Stamtąd widzi
Tam rozumie
Boli go
Nienawiść aż do zabijania
Naiwność hen po samospalenia
Wszystko to ten turgor nieistotności
Jakże te góry przywracają temu miejsce w prawdzie
Czyli głupocie pustce i zmierzłości

Potem w kierunku bukietu błękitów nieboskłonu
Unosi źrenicę zamgloną opiłkami wzruszenia
I głosem łamiącym się w chrypliwy szloch
Próbuje wypowiedzieć
Ortodoksyjne pytanie niepogodzonych
Od zawsze po wieczność gorejących
Czemuś nas opuścił
Czemuś nas opuścił i zostawił
W koronie cierniowej wilczych kłów

Zewsząd

297 780 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!