"I'm only human..." Trzy, krótkie słowa, w których potrafię zawrzeć tyle niewypowiedzianych uczuć. Coraz częściej zastanawiam się nad tym, jak bardzo zniszczone jest moje miasteczko. Pamiętam, jak patrzyłam na nie, spadające w przepaść. Było takie... niewinne. Ciche. Spokojne. Moje małe miasteczko rozpaczy. Gdy krew popłynęła strumieniami w dół, a ja śmiałam się z rozpaczy - to tak, jakbym skakała po nim, tańcząc głupiego kankana. Nie czuję się winna, mimo wszytko. Bo i dlaczego? Wszyscy wiedzieli, że mam słabą psychikę, jednak nikt nie wyciągnął do mnie pomocnej dłoni. Nikt, oprócz niego. Nie pamiętam, kiedy to było ani czy w ogóle się zdarzyło, jednak pamiętam jego ból, wyzierający z oczu. Skrzywdziłam go tego wieczoru jak jeszcze nigdy w życiu. Chciałam tego uniknąć, jednak znów nie wyszło. Gdy popłynęły łzy rozpaczy zrozumiałam, że Śmierć trzyma mnie w swoich szponach i tylko czeka, aż się potknę. Całe życie robiłam wszystkim na przekór, więc niech sobie panienka Śmierć nie myśli, że tym razem będzie inaczej. Będę żyć na złość memu Żniwiarzowi.