Menu
Gildia Pióra na Patronite

20.10.2016r.

fyrfle

fyrfle

Jesień - październik. W pół do siódmej, to dzisiaj była noc. Zimna, deszczowa i wietrzna noc. Słychać było trzask - niby palących się szczap drewna na ognisku, ale to uderzał o dach i liście drzew oraz krzewów gruby i gęsty jesienny deszcz. Połączone siły wiatru, wody i czasu, utrącały wielkie żółte liście klonu, które falując i kręcąc się spadały na trawnik i rabatę kwiatową, a część znalazła póki co swoje miejsce w objęciach gałęzi srebrnego świerka. A przedwczoraj była jeszcze chwila słonecznej pogody, którą wykorzystałem do wycięcia starych nieowocujących już krzewów porzeczek i posadzenia w ich miejsce nowych młodych tegorocznych. Po południu rozpaliliśmy sobie chyba ostatnie w tym roku ognisko i piekliśmy ziemniaki, kromki chleba z czosnkiem i masłem oraz wyśmienitą podwawelską. O dziwo tym razem nie towarzyszyły nam koty sąsiadów! Pewnie były najedzone o czym świadczyło pierze zjedzonej cukrówki i jedno skrzydło, które z niej pozostało. Zwłaszcza młode cukrówki są bardzo nieostrożne. Wczoraj kiedy wracałem ze sklepu jedna z nich dreptała wraz ze mną przez kilkanaście metrów wcale nie obawiając się mnie, tymczasem ja widziałem w nieskoszonej łące i jej wysokiej trawie czarnego kota, który wytrwale czaił się na sposobną okazję, aby upolować ptaka lub myszę. Koty potrafią kilka godzin przesiedzieć w gotowości i wcale nie cierpną im nogi. Gdy pojawia się ofiara, to dają błyskawicznego śmiercionośnego susa. Spacerując wieczorami zauważyliśmy jeszcze jedno zjawisko - młode koty z lata lub wiosny łaszą się nam do nóg i długo maszerują z nami, jakby chciały zostać przygarnięte przez ludzi, bo tutaj na wsi jest im pewnie ciężko. O tereny łowieckie muszą walczyć ze starymi wyjadaczami - kocurami i kocicami, które twardo pilnują swoich rewirów. Na spacerach oprócz kotów i watach wałęsających się wolno psów i typowych jesiennych kwiatów, spotykamy jeszcze typowe kwiaty wiosny, a więc mniszki i stokrotki. Mniszki nazywane tutaj majami, ponownie kwitną w dość dużej ilości, że miejscowi przepowiadacze pogody, twierdzą, że zima nie prędko przyjdzie. Fakt w tamtym roku śnieg w kotlinie spadł już dwunastego października, a w tym roku śnieżne były tylko szczyty gór, ale już szóstego października. Siedzieliśmy i grzaliśmy się przy ognisku do zmroku oraz serdecznie rozmawialiśmy. Jest pół do ósmej. Budzi się dzień, który teraz jest szary, mglisty, deszczowy, wietrzny i bardzo zimny. Z tej szarości jednak wyłaniają się wyraźne kształty i kolory kwiatów, krzewów, drzew i bluszczy. Najpiękniejszym, wręcz mającym znamiona cudowności jest krzew aronii, który się wydaje być ogromnym różowym płomieniem, z tym, że jest jakby odwróconym wielkim ogniskiem, bo rozszerza się od dołu.
Tymczasem jestem człowiekiem - Polakiem, a więc muszę żyć też tym co się dzieje w mojej religii, w moim społeczeństwie i w tutejszej polityce. I tak Dobra Księga przysłowiem pszczół podbeskidzikich powiada - "Jak pies kury maca, to wiatr dęby wywraca". No i w kategoriach siły tego przysłowia, należy umieścić decyzję Papieża Franciszka, który to kardynałem nominował zwykłego księdza z Albanii!!! Ksiądz ten jest faktycznym księciem kościoła, gotowym umrzeć za wiarę, bo wiele lat przesiedział w więzieniach i dwukrotnie przez tamtejszy reżym komunistyczny skazywany był na karę śmierci. Takie właśnie powinny być nominacje biskupów, czyli ludzi wiary i żyjących sprawami zwykłych ludzi, a nie dla władzy i zaszczytów oraz celebracji. Jest taki periodyk i nazywa się "Gość Niedzielny" i oni tam w ostatnim numerze zamieścili zdjęcia bajecznie kolorowych mozaik w sanktuarium Jana Pawła Drugiego w Krakowie, a ja się pytam gdzie jest ten kościół ubogich??? Pisałem już, że to sanktuarium to kolejny skarbiec i cielec pychy polskiego episkopatu i polskich hierarchów kościelnych. Odważę się napisać, że polski - mój kościół powinien podążać śladami zakonu krzyżackiego i stawiać szpitale, przytułki dla chorych dzieci z ciąż patologicznych i inwestować pieniądze w biednych parafian, a tak jest babilon, o którym śpiewał Jacek Kaczmarski w piosence Marcin Luter.
Przeczytałem, że Niemcy skarżą się, że żaden Polski uczony nie chce zgodzić się na uczestnictwo w dwunastoosobowej radzie naukowej tak zwanego "Muzeum wypędzonych" w Berlinie. To muzeum w Berlinie to tak jakby lampart pisał książkę o antylopach. Kuriozalny i bezczelny pomysł realizowany cynicznie przez spadkobierców Goebelsa i Hitlera.
A ze spraw społecznych za najważniejsze uważam podniesienie podatków dla najwięcej zarabiających zapowiadane przez rząd. To słuszny krok, bo człowiek nie powinien zarabiać pieniędzy dla posiadania ich coraz więcej, tylko powinien je inwestować w potrzeby bliźnich, a jeśli tego nie robi to jest krajowi niepotrzebny i może szukać swojej ojczyzny, gdzie mu się podoba, bo Polak z dużego P, to dzieli się swoim majątkiem i innego kryterium być nie może. Na jednej ze stron literackich przeczytałem taką myśl Theodre Roosvelt - "kształcić tylko umysł człowieka, nie udzielając mu nauk moralnych, to stwarzać zagrożenie społeczne". Dedykuje ją nauczycielom polskim na karte nauczyciela, tym co pracują 4 tylko godziny i bronią gimnazjów - ta myśl to o was, a wy jesteście tak cyniczni, że wbrew faktom twierdzicie, że gimnazja nie były kryminogenne i nie były niszczące dla psychiki dzieci, że wręcz były zagrożeniem w wielu wypadkach życia, że były ofiary tego systemu edukacyjnego!
Jest po ósmej, rodzi się z szarości dzień, który jednak jest i będzie cudowny jak każdy. Trzeba iść jego moimi ścieżkami, czasem tylko zaglądając z dystansu na kociokwik ludzki dookoła. Liczy się tylko kilka ważnych spraw, które wystarczą do piękna.

297 779 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!