Menu
Gildia Pióra na Patronite

06.06.2016r.

fyrfle

fyrfle

Dziś dzień pocałunku. Pisałem, że pocałunek, to najważniejszy pokarm dla ducha, no i oczywistością jest, że to podstawowa pieszczota ciała. A to prowadzi do prostego i najważniejszego wniosku, że istnieje tylko życie we dwoje, a reszta życia jest suplementem, kłamstwem, wreszcie patologią, która niszczy pojedynczego człowieka i ma niszczycielski wpływ na ludzi stykających się z osobami pogrążonymi w bagnie samotności. Człowiek kochający i kochany jest całuśny i takich dwoje z chęcią się budzi 40 minut przed oficjalną kukułką zegara, aby oddać się pocałunkom po całym ciele, mówiąc sobie Dzień Dobry i Kocham Cię. Potem do ust dołączają dłonie , stopy i wreszcie piersi i... Pająki przestają snuć swoje sieci za oknem, milkną dla tego piękna kosy, słońce intensyfikuje swoje promienie zarumienione tym gorącym widokiem. Głębia ciał wyzwala ich życiodajne wnętrze i życie jest naprawdę piękne, jak każdego poranka. Jak poranka, to jest najpierwszy pokarm dla ludzkiego dnia, aby on był radosny, pracowity, mądry i w miłości. To co robisz ma treść, a nie formę zabijającą treść, i to jest ta normalność codzienności dwojga ludzi kochających się i dających sobie to co najważniejsze, a nie pozwalających sobie by rządziła nimi zewnętrzność, bo każda zewnętrzność to obcość. Zewnętrzność można dopuszczać, jeśli przynosi ona im tylko dobro, mądrość i pogłębienie ich wzajemnej miłości, resztę zewnętrzności należy i trzeba rugować od siebie i z własnego otoczenia.
Jest piękny słoneczny poranek po cudownej pobudce i świcie w okraszonym radosnym świegotem ptaków. Jest piękny, w miłości, radości, wierze, zaufaniu poniedziałek. Pierwszy lub drugi dzień tygodnia, zależy jak liczyć. Ba! Nawet trzeci, jeśli podejść starotestamentowo. Słońce masuje promieniami i ciepłem moją szyję i plecy. Ptaki pieszczą moje młoteczki i kowadełka. Wstaję podchodzę do okna po lewicy mojego lewego ucha, a tutaj za oknem bordowo - zielnymi liśćmi cieszy oko cudny krzew i białymi baldachami kwiatostanów, które jakby posypane różową poświatą, że wraz przemieszczającym je lekkim wiatrem pośród promieni słońca, tworzą niewyobrażalne piękno moim wiecznie głodnym oczom tego typu spektakli natury. Tuż przy ścianie kołysząc się wspina się ku niebu pnąca róża i czeka na mnie aż będę obok niej przechodził, aby zaczepić mnie sporym kolcem, może nawet zadrasnąć mnie, gdy nie dość zachwycę się pięknem jej liści i nadzieją zawartą w pąkach kwiatowych - nadzieją na wielkie krwiste piękno czerwieni przyszłych kwiatów, które będą okrągłe i wielkie jak buzie biskupów lub kardynałów. Magnolia mieni się już tylko i aż jasną zielenią swoich liści, za to tawuła wiosenna ma ich więcej, ale mniejszych i w ciemniejszej zieleni. Zaś srebrzy się ciut dalej zieleń świerka i pięknie kołyszą się brązowo - złote szyszki zwisające pod jego igiełkami głowami w dół. Patrzy się w górę pod promienie słoneczne i widok jest naprawdę piękny. Jakoś jest tak, że te szyszki przypominają bańki na choince, a więc są jakby przedłużeniem choinki, przypominają, że nadejdzie ten cudowny czas jej ubierania i czas kiedy będzie ona z nami w naszych domach i mieszkaniach.
Teraz podchodzę do okna za moimi plecami - tego za którym też odbywają się piękne wschody słońca, a na parapecie którego przez cały rok królują barwy kwitnących wszelako storczyków. Muszę zmrużyć oczy, bo słońce świeci bardzo mocno, a niebo jest piękne i błękitne. Po nim płyną rzadkie i niewielkie ciemne chmury. Pod nimi zielenią się różnymi odcieniami zbocza i szczyty gór. Za oknem w ogródku kwitowym królują kwiaty orlików, łubinów, róży, goździków. Szybko rosną posadzone, ale własnego chowu astry,cynie, aksamitki. Na ścianie kwitnąć zaczynają róża i hortensja , co wspieły już się na wysokość pierwszego piętra. Widok jest naprawdę wspaniały i życioochotny. Przechodzę do okien w kuchni - tych od północy i wschodu. A tutaj widzę i podziwiam krzew wajgeli gorejący jakby różowym ogromnym płomieniem, a to przecież tylko jego kwiaty gęsto pokrywające jego gałęzie. Obok niego jaśmin, którego pączki również lada dzień rozstrzelą się pięknymi białymi kwiatami i tym niepowtarzalnym czerwcowym zapachem. Najpotężniejsza jest kalina i tak bardzo okwiecona tymi białymi parasolami z maluteńkich kwiatów. Jest prawie tak potężna i ogromna jak nasza miłość. Pod tymi życiodajnymi krzewami kwitną orliki i przekwitają już konwalie i już przechodzą w owoce bardzo obficie kwitnące w tym roku poziomki. Za kaliną zielonozłocą się liście kolejnego bujnego krzewu i zaczynają się bielić jego kwiaty. Przekwitają już rododendrony sąsiadów.
Pomiędzy zdaniami i oknami zrobiłem sobie pyszną i aromat cudnie rozsiewającą kawę, że cały dom tonie w nim, a przydomowy kos znowu rozpoczął arcykoncert. Łyk tej ambrozyji i idę do zachodnich okien, a tutaj dominuje mieszanina zieleni dużego ogrodu, pełnego drzew, trawy i warzywniaka. Jest też część kwitowa z rozpoczynającymi swoje kwitnienie u nas piwoniami i kwitnącymi już żółtymi irysami. Spojrzenie w zachodnią dal jest również obfitujące w zieleń i panoramiczne loty stada gołębi. Tak jest aż po Matyskę i zachodnie pasmo Beskidów ze Skrzycznem. Cóż, po prostu życie jest piękne.

297 779 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
  • fyrfle

    6 June 2016, 14:33

    Drogi Indygo, a coś bliżej?