Dlaczego w tym popapranym życiu, szczęście dają nam ludzie, którzy w rzeczywistości to samo uczucie nam odbierają ? Zastanawiam się często, co tak naprawdę sprawia że mój narzeczony jest osobą, bez której każdy łyk powietrza nie smakuje tak samo. Boję się, że zamiast do niego jestem przyzwyczajona a raczej uwiązana do sexu z nim. Znamy swoje potrzeby, zaspokajamy się nawzajem. Miłość podobno łączy, to dlaczego akurat nas to uczucie dzieli. Dzieli na dodatek w nierównych proporcjach, ¾ dla mnie, ¼ dla niego. Mężczyzna odpowiedziałby zapewne „gol”. Być może w przeszłości niszczyłam zbyt wielu ludzi, a teraz życie odpłaca mi podwójnie. Ktoś krzyknął by zapewne- nie rób z siebie męczennicy- a ja odparłabym, że wcale się taką nie czuję. Pierwszy raz w życiu, zawzięłam się i powiedziałam sobie, że chce stworzyć związek, stłumić swój kobiecy pazur i temperament, nauczyć się wyrozumiałości i tolerancji za razem, a co ważniejsze chciałam więcej dać, a nie brać w ogóle. Teraz, jesteśmy w oddzielnych pokojach, śpimy w osobnych łóżkach, mijamy się w przedpokoju i unikamy spojrzeń. Boję się, uświadomić sobie fakt, że on związany jest z kimś jeszcze, a kobieta to czuje.. Jej nie da się oszukać, jak matki czy ojca, kobieta zna swojego mężczyznę bardziej niż on sam. I dopiero z czasem zaczynasz rozumieć, że to co was łączyło, dziś nie istnieje. Zaczynasz doceniać ludzi z przeszłości, którzy już nie powrócą. Nie powrócą z prostej zasady, gdyż wszystko co Cię teraz otacza, zostało nazwane teraźniejszością.
dużo emocji w tak krótkim tekście niewątpliwie nie ma się co ograniczać, ale dobrze jest wiedzieć czego się pragnie w życiu... co do karmy... ostatnio zacząłem w niąwierzyć, coś w tym jest