Beznadziejne uczucie, w tej pustce nawet skwar żarzącego się słońca i szkliste, bezchmurne niebo zdaje się być marnością. W ponurym usposobieniu kołyszę się a nicość wyłaniająca się zza moich pleców straszy mnie zakrywając mi oczy. Nie widzę nic, wzrok mój osierocony i tylko cisza ramieniem swym mnie oplata. Szukam gdzieś dłońmi znajomej delikatności, atłasu Twoich dłoni, na oślep, lecz w tej próżni tylko wiatr lekko przemyka przez moje palce.