Menu
Gildia Pióra na Patronite

Julia.Cz

Z miłością do samej siebie jest trochę jak z pizzą.

Gdy wracam z pracy po zmianie, która dałaby w kość nawet Herkulesowi mam zazwyczaj ochotę na coś serowego. Nawet gdy mam jedzenie w lodówce, w takie ciężkie dni pozwalam sobie na pizzę. Czasem kupną ze sklepu, a czasem już gotową, przyniesioną pod moje drzwi. Jest to głupotka, zakazany owoc na wyciągnięcie ręki, ale to małe i bardzo kaloryczne coś sprawia, że stres trochę mniej daje się we znaki, że na chwilę jest trochę lżej. Wiem, co moja mama by na to powiedziała. Mogę praktycznie usłyszeć słowa, których użyłaby do wyrażenia swojego niezadowolenia, ale to nie ma znaczenia. Akurat w takim momencie pizza jest moją prywatną oznaką miłości.

Zdarzają się jednak momenty, w których to właśnie odpuszczenie sobie pizzy jest aktem miłości do samej siebie. Kiedy to już trzecia, mordercza zmiana w tym samym tygodniu, albo kiedy wyniki wskazują, że mój cholesterol jest zbyt wysoki. Wtedy właśnie moje zachcianki nie mają znaczenia, bo akurat potrzebuję czegoś innego. Potrzebuję zadbać o siebie i zrobić wszystko, co mogę, żeby serduszko nie przestało bić za szybko.

Gdy mówi się o emocjach, trudno jest stwierdzić coś na „pewno”, dlatego ciężko jest powiedzieć, o co chodzi dokładnie w kochaniu siebie. Czasem akty miłości są diametralnie różne. Okazywanie miłości samej sobie, zależy od sytuacji. Najważniejsze, to robić to, co jest dla nas dobre.

67 wyświetleń
1 tekst
0 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!