Życie swe skracamy walcząc z realiami Od wieków szukamy światełka w tunelu Tu marszem paradnym jak okiem nie sięgniesz Defiluje zdrada i bitwy bez celu. Nie wiadomo kiedy ograbieni z marzeń Nie wiadomo kiedy ktoś nam życie złupił Dziś z ręką w nocniku z niewiarą patrzymy Tych co nas sprzedali ktoś tak tanio kupił Były wielkie szanse niewykorzystane Historia z chichotem kuje jarzma, pęta Nadzieje pierzchają gdy człowiek kark zegnie Prawdziwej wolności nikt nie zapamięta
Dobry, życiowy. Z marzeń łupimy się sami, stawiając sobie za wysokie progi. Trzeba się obserwować. Znaleźć swoje miejsce w łąńcuchu służby bliźni blixniemu. Trudno, to nam pojąć, ale możemy tylko służyć. Zabliźniać siebie w ten sposób i scałowywać ropę z ran bliźniego.