Krok za krokiem
Zmęczone nogi i zdarte kolana
Idzie drogą jak szklane trociny
Cichy i coraz cichszy banał.
Zbrodniarz bez winy
Przy kamieniu milowym
Przystanął krótką nutą
Mapę dawno do torby schował
I zawierzył ślady butom.
Przecież od pierwszych lat
Wędrował do horyzontu,
Który mu życie kradł.
W końcu, gdy głowę schował
Na torbie snami obitej,
Po prostu przestał wędrować,
Do horyzontu przyszedł.
A uśmiech tak żywo miły
Maluje, co widzi głowa,
Gdy nad nim się pochyliły
Skrzydła anioła.
Szept otarł pot ze skroni
Gęsto spisanego złomu
Dłoń ciepło dotknęła dłoni
"już jesteś w domu"
Quid Quidem
42 128 wyświetleń
585 tekstów
6 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!