LIPIEC
Zasnąłem dzisiaj przy porannej kawie
Ach te długie bezssenne noce ze szczęścia
Ranki więc senne aż po drzemki
Mimo niesamowitego przepiękna
Setek ogrodowych kwiatów
Kąpiących się w jasnych zdrojach słońca
Aż prawie po oparzenia mojej sķóry
Zdecydowałem się pospacerować w tej
Szczęśliwej radosnej kolorowej pachnącej
Kubaturze przestrzeni ogrodu
Spotkałem kilka kotów oddających się
Ulubionemu tradycyjnemu zajęciu od tysięcy lat
Spały i nie protestowały że naruszam
Ich ścieżki samotnej niezależności
Trzeci dzień wyłącznie w słońcu i ciepłym wietrze
Ogród odwdzięcza się więc projekcją kolorów
Wciąż dostajemy więcej i więcej jakby w odpowiedzi
Na nasze modlitwy o zrównoważenie w pogodzie
Mniej więc kwiatów umiera w wilgoci
A które przeżyły podnoszą bujne kolorowe czupryny
Zapraszają wzrok węch pszczoły
Zatrzymują spowalniają myśli w ufność
Teraz one proszą odpoczywajcie
My zaniesiemy Niebu od was modlitwę
Wielobarwne pachnące piękno
Lipiec w ogrodzie jest nieopisywalnie cudowny
Stąd też nasze życie nabiera wigoru werwy
Łatwiej nam zmierzyć się ze spotkanym człowiekiem
Dać mu miłość mimo.
Autor