Wstając rano w szarym pokoju, niczym ze starej kliszy Szykując się na kolejny dzień bez uczuć Pełen ciągłego zgiełku i gwaru miastowej ciszy Zaczynam znów z palca marzenia różne snuć
Marzę by ktoś mnie obudził, tylko tyle... W świecie pełnym kolorów i zapachów Które w dzieciństwie umilały każdą chwilę Lecz nic już nie przypomina tamtych smaków
A Ty, stałaś się mym barwnym latawcem Unosisz mnie w stronę błękitnego nieba Był taki czas kiedy duchem czułem się już starcem Teraz wiem, że do nieśmiertelności jednego mi potrzeba...