Wśród pachnących dymem złudzeń widzę Cie nad wyraz dokładnie w pogniecionej wspomnieniami oliwkowej koszuli Tylko te dłonie nasze jakieś pełne lęku drżą niewymownie pod naporem spojrzeń Nikt nie składał obietnic Nikt nie zapewniał ze w sielance bedziemy skąpani o twoim ulubionym agrestowym smaku Tamte kolce przeszłych dni miały ugodzić prosto w moje nozdrza Bym poczuła te abstrakcje ktora smiesz nazywac inaczej Cierp mnie to świadectwo to pragnienie moje.
Tylko te dłonie nasze jakieś pełne lęku drżą niewymownie pod naporem spojrzeń
emocje sięgają zenitu w Twoim wierszu... i to lubię...
w swoim składzie posiadam może mniej wymowną myśl... ale jest...
splatam Ci dłoń... w Twoją niewymownie zlęknioną zakładam ją uparcie by znaleźć oparcie lecz Twój strach przed moim spełnieniem jest dla mnie zagubieniem... w tym zgiełku, w tym chaosie o jedno tylko proszę gdy trafić nie mogę wskaż mi odpowiednią drogę... pozbądź się strachu i krzyku znajdź szczęście w mej obecności i w moim dotyku...