Menu
Gildia Pióra na Patronite

Wśród głębi wiatru, na dnie świadomości,
gnam przez las.
Liście jako słowa mienią się w blasku,
poplamione rosy płynem.
Przez drzew smak, na lotnych kwiatach
Brnie melodia niepoznana.
Na tajemnicę schowaną wśród dębu czai się nocny marek czarny.
Nocy poznanie wśród dnia otchłani,
gdzie cisza przerywa się ciszą.
A szmer to tylko płacz, nawoływanie
głodnych cieni, spragnionych litości.
Płoche na miłość, skore na dotyk.
Ukryte w niemym okrzyku, huraganie uczuć.
Tych, których wystrzegają się niby ognia,
palącego od środka.
Żaden nagi błysk nie nagrodzi
samotnych oczu brnących w oddali dnia.
Uciążone podmuchem ciepła, ograniczone
smakiem zimna, liżą swe rany
pozbawione fizycznego bólu.
Wiszą w przestrzeni chłodnej,
nieogarniętej przez sen.
Śnią na jawie, gną się niczym
kłosy zeschnięte, pragnąc choć kropli z morza,
która tchnie w nie życie.
Lecz nie ma litości lawina barw
tych szarych, mieniących się, blaknących.
To dla nich za mało, a jednak za dużo,
by oderwać się od niewidzialnego dna.
Trwają niezmienione, w pozie sztywnej, nieruchomej.
Dla innych niezwykłej, dla nich
zakurzonej słonecznym blaskiem.
Na autostradzie leśnej szukają zbawienia.

4080 wyświetleń
49 tekstów
4 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!