Do piekieł
Wciąż w dół
Po przez doliny jesiennych dni
Wzgórzach wiosennych rozczarowań
Płonę w ogniu piekieł
Każdego neutralnego dnia
I już chcę odejść
Lecz szpony nienawiści
Nie wypuszczają nawet na długi łańcuch
Na wieki uwięzionej duszy
A serce z wolna
Niczym kamień zatwardziały
Z nurtem rzeki
Spadło na samo dno
Ludzkiej nadziei
Pochłonięty wewnętrzną ślepotą
Podążałem
W odległą pustotę samotności
I nastałem tam
Płomień trawiący moją łzę
5226 wyświetleń
26 tekstów
1 obserwujący
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!