W sacrum ciszy światła poranka Szept aniołów na rzęsy opada Jeszcze drży w oknie Skrzydłem potrącona firanka Jeszcze gwiazd skrzący szron Na szybach nocy łzami osiada
Nie śmiem oczu otworzyć, By nie spłoszyć rzęs łopotem Marzeń nad głową zawieszonych By nie zerwał się nagle snów motyl Nim odleci barwą ciepła W twoje strony
próbowałem coś na odpowiedź napisać ...lecz tylko bym zepsuł tej strony piękno ...więc napisze tylko że widzę w nim duszę, delikatność i ogrom tęsknoty
na skrzydłach motyla kolorami się skrzącymi wysyłam do nieba tęsknoty zakochanego serca
Och Gulietko!!! Właśnie przeczytałem... Jestem zaczarowany, zachwycony... Tak, to doprawdy misterium poranka, jakiemu właśnie przyglądałem się we własnym sercu, w którym wzeszło słońce Twoich słów... Uwielbiam to widowisko, które było mi dane zobaczyć nim uleciało barwą ciepła w Twoje strony :) Ach...