W moim mieście Ściany Utkane są ze zmroku Co błądzi W blasku Świateł ulicznych latarni.
Na krawężnikach wyrzeźbionych z paranoi Kurtyzany Czerwonym blaskiem Dojrzałych warg Wyczekują z utęsknieniem Ozłoconych kochanków.
Bary przepełnione Dymem i nieustającym Bulgotem procentów Uplecionymi z cegieł ramionami Przygarniają ochoczo Przyszłych bywalców Zbiorowych psychoterapii
Tylko tutaj Strzały pistoletów Usypiają beztrosko Dzieci do snu
Ich niewinność Zakłócona białym proszkiem złudzeń Zagubiona przedwcześnie Na podwórku dorastania Zwisa głową w dół Na sumieniach handlarzy śmiercią
W śmietnikach życia Odpady człowieczeństwa Krzyczą związane zmową milczenia Ich białe kołnierzyki już dawno pokryła Krew nieznajomych oraz brud obietnic Nigdy nie spełnionych
Chodź, rozgość się, i podaj mi rękę, a tuż za rogiem gdy zamkniesz oczy wręczę Ci czek bez pokrycia….