Vincenty, w „Polu pszenicy z krukami” Czyś tu ostatnim spacerem życie żegnał ? „Gwiaździstej Nocy” w mroku pokoju W przytułku skradłeś nieba wizerunek W Arles, w cieniu gwiazd „Taras kawiarni w nocy” Urok swój w Tobie rozkwitnął Dnia czekać nie przystało , nie Tobie Vincenty Bratankowi w spadku „Kwitnący migdałowiec” zmalowałeś Na ścianie zawisł pokoju dziecięcego W podzięce za powielenie imienia Twego, o Vincenty Oczy me na „Autoportrecie” spoczęły Tyś w fartuchu malarskim z paletą w dłoni Oczy błądzące, lico blade, bezpiecznie Ci na płótnie ? W oczach mych „Słoneczniki” zakwitły Te w Arles malowane , w „Żółtym Domu” zawisną W moim, te z Paryża „Dwa ścięte słoneczniki Pięknem swym, ciepłem życie żegnają Od rany postrzałowej, owe dwa dni umierałeś Co w umyśle, to na płótnie malowałeś Życie Twoje jak ruch pędzla Schnąca farba niczym krew kradnąca tchnienie Samotny, opuszczony, w depresje odziany W spadku zostawiłeś historię malowaną Dziękuję Vincenty, dziękuję...