Urodziłeś się taki malutki i bezbronny Przyszło Ci mieszkać w małym domku Z gromadką rodzeństwa... Z okrutnym ojcem, Ciepłą matką...
Uczyłeś się świata, Świata, który większość ludzi widzi jako Szary, smutny, bezsensowny... Jednak Ty, Będąc taki malutki Dziecięcymi, brązowymi oczami Widziałeś w nim coś jeszcze Nadzieje... Miłość Twojej matki rozpaliła Cię, Ilekroć spotykałeś nowych ludzi, Zawsze pragnąłeś ich kochać Choć oni Cię tak ranili... Ufałeś Bogu...
Kochałeś, bo po prostu... Sam chciałeś być kochany
Motywowałeś nas Rozśmieszałeś Bawiłeś Zwracałeś uwagę na poważne problemy Byłeś naszym przykładem Naszym czystym skarbem
Choć lata mijały Twoje oczy nigdy się nie zmieniały Chciałeś naprawić świat, Chociaż on zniszczył Ciebie
Twoja misja nigdy się nie skończy Bo zasiałeś w nas ziarenko Radości niesienia pomocy innym Pragnienia miłości. Nigdy nie pozwolę Ci odejść... Ponieważ zawsze pozostaniesz w moim sercu