To wszystko znikło niczym sen będący jedynym co nam pozostało, głęboko w nas zgasła ostatnia nadzieja choć obiecała, że nigdy nie zgaśnie nawet ona odeszła bez słowa, tak miało być i gdy już pogrążał się w nicość nie wierząc już w to by ktoś na niego czekał, by podał mu dłoń, by nie upadał bez końca, by jego cierpienie dobiegło końca, coś się odezwało, jeden cichy dźwięk zdawać by się mogło, że to tylko miraż było to tak nie prawdopodobne, że w tej ciemności ktoś może być, sam w to nie wierzył lecz nic już nie mógł stracić więc podążał za głosem, ostatkami sił wiedział, że już nie może lecz glos był coraz głośniejszy jak by zbliżał się w jego stronę, wnet był już tak doniosły, że jego źródło musiało być tuż obok, wyczerpany zatrzymał się i bijąc z własnymi myślami czekał na znak, głos zamilkł a jego oczom ukazała się postać którą widział mimo ciemności, zaczął iść w jej kierunku, budząc w sobie resztki odwagi, resztki samego siebie, stanął naprzeciw tajemniczej osoby, będąc coraz bliżej czuł, że wchodzi w niego energia i z każdym krokiem staje się silniejszy zatrzymał się, widząc ją nie potrafił nic zrobić jak by skamieniał, gdyż jego oczom ukazała się kobieta, piękna niczym nimfa a bił z niej blask który z minuty na minutę dodawał mu sił, stojąc przed nim popatrzyła mu w oczy, on zrobił to samo, czuł, że jej wzrok przeszywa jego duszę, on nic nie mógł w niej wyczytać była tak bardzo tajemnicza, że zaczął go ogarniać lęk, po chwili coś się w nim obudziło coś co można by myśleć dawno umarło, ten płomyk nie czekając dłużej nadal wpatrzony w jej piękne kryształowe oczy zapytał –Kim jesteś ? ,nastała cisza a na jej twarzy zagościł uśmiech lecz nic nie odpowiedziała… Blask był tak silny, że prawie wygrał z ciemnością wokół nastała cisza. Chciał odezwać się po raz drugi lecz ujrzał, że kobieta kieruję do niego dłoń podał więc swoją, z jej ust dobiegły słowa tak ciche i delikatne, że wątpił czy to ona je wypowiedziała czy może dobiegły z jej myśli lecz czuł, że ciągnie go ona za sobą nie opierał się, zaczęli iść blask który bił z ich obojgu rozświetlał im drogę zdawać by się mogło, że droga jest nie kończącym się korytarzem. On po raz kolejny myśli chciały się wydostać, ciekawość zaspokoić lecz czekał, nigdy wcześniej jej nie widział a chciał by ich spacer trwał wiecznie, wszystko było jak piękny sen, jeszcze przed chwilą opuszczała go dusza ciało rozpadało się w ciemności a płomień nadziei zgasł, teraz odzyskał siłę a w dodatku przez drogę prowadzi go piękna niewiasta. Myśli nie dawały mu spokoju spojrzał na nią i zapytał po raz kolejny –Kim jesteś ? Z jej ust znów dobiegł glos jednak tym razem był już silniejszy, i usłyszał to wyraźnie – Nadzieja . Na jego twarzy widać było zdziwienie. Jego myśli stały się czyste a oczom ukazały się drzwi. Ona odparła -Tutaj musisz wejść sam. On spojrzał na nią i odparł –Pójdę, lecz tylko z Tobą . Z jej ust wydostały się słowa –Od teraz na zawsze z Tobą pozostanę . I wypowiadając te słowa stawała się coraz jaśniejsza aż całkiem znikła wypełniając wszystko światłem. Teraz został tylko on i drzwi, napełniony odwagą otworzył je a w raz z tym otwarły się jego oczy i obudził się sam na łóżku jego dłoń ociekała we krwi, spojrzał na ranę która nieprawdopodobnie szybko się zrosła. Jego oczom znów ukazała się owa kobieta dotknęła jego ręki i powiedziała, żyj pełnią życia bo zostało Ci one oddane…