To nie był mój wybór, choć coś zaniedbałam, znów gdzieś nie poszłam, nic nie powiedziałam. To nie jest decyzja, czy przełknąć mam łzy, czy w twarz ci wykrzyczeć jak świat jest zły. Czy ulżyć emocją, wyrzucić gdzieś gniew, czy w ciszę się schować i uciec gdzieś. Chcesz obraź się, proszę, moja w tym wina, że gdy się początek przede mną zaczyna, uciekam daleko, by sama z tym być, by nikt mnie nie nakrył, choć nie chcę tak żyć. To boli - nie ciebie, ten brak zaufania, co w sercu jest zadrą, gdy zamiast kochania, ciąży tak strach i niezrozumienie, nie myśl, że twoje to tylko cierpienie. To nie był mój wybór, cierpieć nie chciałam, nie umiem inaczej, nie ja wybierałam.
Nie chciałem iść drogą przez mękę choć los zgotował udrękę. Kobietę, do śmierci kochać miałem rychłej jej się nie spodziewałem. Więc serce bijące uczucia tęsknotą oddałem komuś innemu z ochotą.
I kochałem z zapałem wielkim wciąż i nadal próbowałem. Przeszłości popioły to głos wielki uderzały o ściany udręki.
W gwiazdy patrz wytrwale tam gdzieś i ktoś na niebie rysuje uczucia w ciszy... lecz z zapałem.