Tego dnia była przeciętna pogoda, może nie pamiętam. Od dworca był spory kawałek. Szłam pieszo. Przez cały czas prowadziłam monolog, jakbym się bała otworzyć ust.
Zapytałam o Ciebie.
Słyszałam każde słowo, nie tylko do niej. Mam idealny słuch. Szeptałam, byś nie czuła drżącego głosu.
Nie poprosiłam drugi raz.
Po wyjściu dostałam trzy głuche telefony. Nie wiem od kogo. Nie przedstawił się.