te motyle miały być wiecznie młode tak obiecywałeś gdy mnie całowałeś tamtego lata przecież wtedy toneliśmy w milionach myśli uczyliśmy się połykać wzajemnie własne serca
te motyle omdlałe z zimna i postrzępione suszą teraz na wietrze skrzydła przesiąknięte smakiem samotnych poranków pustych nocy które jeszcze nie wyparowały z głowy
każdego dnia gdy przekraczam próg naszego nieba zostawiam za drzwiami uśmiech tamtej dziewczyny usta mam lepkie od codziennej rutyny gorzkiego wina którym otrułam reszte smutnych motyli
każde niebo kiedyś się zmienia tak brzmiały ostatnie Twoje słowa a motyle umierają bez echa bez rozgłosu narasta we mnie cisza i chęć milczenia
czy kochał byś mnie bardziej gdybym miała serce z kamienia?