Tak smutno świeci dziś słońce nieskończoności - nie mogę dotknąć blasku, przytulić się i przylgnąć do ciepła. Zimno mi.
Zegar wybił – powolny rytm końca dnia i początku nocy. Konwulsyjnie, monotonnie: północ rozbita na kawałki – zasłona spada.
Widać, nareszcie, dysonans dwojga serc, dysonans myśli i pragnień; dysonans strachu: wybrzmiał tak ciężko, bezładnie; uderzył rozszarpując złączone z sobą w jedno ciała, rozplatając więzy wspólnego cierpienia, rozrzucając jak prochy rozbite szkło przeszłości.
Zrozumiałem – przyszłość zatrzasnęła się z hukiem, zgasło światło, nie ma dokąd iść. Widzę – ogromny błąd: wielki upadek, porażka. "-Mogę Cię chwycić za rękę? Przytul mnie, zimno mi…"
@Jacob_Filth bardziej chodziło mi o metaforyczne ujęcie słońca jako źródła dobra, ciepła (i tu ważny jest kontrast na końcu zwrotki: "zimno mi"). Nieskończoność z kolei jako coś poza ludzkim poziomem pojmowania i coś nieosiągalnego miała oznaczać, że nigdy nie dane będzie tego dobra i ciepła doświadczyć.