Tak delikatnie pieścisz me wdzięki, Czule się zbliżasz do brzegu sukienki, Leciutko rąbek jej w górę unosisz O przyzwolenie wcale nie prosisz. Ciepło rozlewa się po mym ciele, Czasem potrzeba całkiem niewiele; Tych kilka gestów, spojrzenie w oczy, Szept zachrypnięty, a tak uroczy. I już w mych żyłach lawa pulsuje, Będzie eksplozja, tak w środku czuję, Cała gorąca, płomienie w środku, Tylko nie zgaśmy tego w zarodku. Takie pożary są wszak wskazane, Nie tylko w nocy, czasem też ranem. Niech mocno płonie ogień rozkoszy… Hmm, sen to znowu. Może proroczy?
Widzę, że humorki macie świetne! Bardzo się cieszę. Jutro mam wolne, więc... zaczynam od rana! Ale w poniedziałek muszę się stawić w pracy, nie tylko zwarta, czynna itd, ale jeszcze dobrze wyglądająca, więc na jakiś czas noce muszę odpuścić! Jak już się sprawdzę w nowym miejscu wracam na dobre!!! Pozdrowienia dla Wszystkich, których kocham!