Szepczemy wciąż tę samą myśl, Która to spada jak wodospad ze skał, Każe nam wciąż wzdłuż drogi tej iść, aż po horyzontu zachodniego skraj.
Skąpo odziani, obwiązani krwistą tasiemką, Jak podarek z kokardą aksamitnych dłoni, Rozrywamy, ulegając swym wdziękom, Niech nas przed grzechem Bóg wielki broni.
Gdybym tylko mogła tak wpleść się w twą duszę, Czy bym na zawsze już była ambrozją upojona, Chyba na ciało i dotyk twój miękki się skuszę, Gdy ta opowieść w twych oczach jest kreślona.