Struny twojego dotyku Szarpią moim sercem Zegary przystanęły w środku zdania Nieprzerwany słowotok pęka na wargach Zatracając się w jednym momencie Jestem ćmą Płonącą w sidłach twojego spojrzenia Przecinek postawiony Po jednym moim słowie Wyrażającym niepewność Drży pod naciskiem palców Zasłony moich rzęs Biorą w posiadanie Ciszę rozproszonych myśli W rozgrzanej ciemności Obejmuję kruchymi ramionami Bańki mydlane Twoich pocałunków