Stara biblioteczka, wycierana z kurzu, Odmyka się czasem, jak muszla perłowa I błyszczą wyciskane, tajemnicze słowa Złotogrzbietnych lektur, skąpanych w jarmużu.
Kuszą ksiąg zielonych, morskie słów głębiny, By runąć w toń przygód wirującą i ciemną, I chcą rozerwrzeć wrota krain przede mną, Te pudła mądrości i pełne strychniny.
Więc człowiek się zanurza w cudze tęsknoty, Przeżywa i myśli, pragnie i odtrąca I bezsilny, struty, od przeżyć gorąca Zabija lekturą samotne soboty...
Lecz jednej samotności precz nie zabije, Tej, za którą tęskni, i dla której żyje.
Za fyrfle... Od dłuższego czasu jestem już w 100% przekonana, że prawdziwie samotny nie jest nikt. Ta bolesna Samotność to odczucie a ono uzależnione jest od nas i naszej woli....