przychodzę do ciebie byś wytłumaczył mi świat, a ty siedzisz ruchomo i milczysz.
pytam dlaczego jest tyle cierpienia, tyle zła, a ty wpatrujesz się w dal i puste butelki na barze liczysz.
pytam dlaczego się rodzimy, jaki sens ma umieranie, a ty popijasz piwo, i wzdrygasz tylko ramionami. mówisz: żyj Anno tu i teraz, sama spójrz wszyscy w końcu wyszli, jesteśmy sami...
wytłumacz mi jak żyć, bo tak mi to żyć nie daje, a ty wpatrujesz się w moje oczy i szukasz w nich zapomnienia. a ja przy tobie zapominam jak się nazywam, lecz wciąż gdzieś tam w środku dręczy mnie sens istnienia.
cholera, skoroś jest tak oczytany, skoroś zwiedził cały świat, wytłumacz mi dlaczego, po co to wszystko, no jak? a ty siedzisz dalej, wskazujesz na okno, przytulasz mocno i mówisz tylko: żyj Anno jak ptak...