Problem - jest jej jedynym przyjacielem. Codziennie stara się ją odwiedzać. Ona, nie może dać mu za wiele. On, ciągle stara się ją wyprzedzać.
Mówi, że pora stąd uciekać. Że to już! Najwyższy czas. Ale ona chce jeszcze zwlekać. Otwiera okno, zakręca gaz.
I gdyby teraz miała skrzydła Natychmiast stąd by odleciała. Ta rzeczywistość już jej zbrzydła Skrzydła? Kiedyś sobie doczepiała.
Udając, że jest pięknym motylem. Przed starym lustrem ponuro stała. Spadały krople, mijały chwile. Pukał jej przyjaciel, znowu płakała.
Zielony groszek sypała na talerz. Do ręki dawała widelec i nóż. Uważaj!- mówiła- tylko się nie skalecz! Ścierając z ust, zaległy kurz.
Znów patrzę przez okno, trzymając bilet. Chciałbym tam wejść i powiedzieć że: "Przyjaciel musi wyjechać, na długą chwilę. Przyniosłem skrzydła, lecisz czy nie?"
Lecz zamknęła okno, drzwi też zamknięte. Na polach szukałem kamienia, żeby szyby stłuc. W środku przyjaciel, trzymał ją za ręke. Ona płakała, w jego kieszeni - błyszczał klucz...