Pośród zaropiałych kwiatów dalii szukam plastra na pustkę Dusza postrzępiona jak stare prześcieradło jest nieobliczalna jak burze Dusze marnotrawne i wtórne emocje zupełnie bezosobowo Czasem oszczędzając kogoś okazujemy mu zamaskowaną wrogość
Zaciągam się kolejną garścią powietrza krztusząc się jak umierający palacz Obejmuję hulający wiatr i próbuje dotknąć promieni słońca Tak daleko od normalności i tak blisko do szaleństwa Życie czeka na pomarańczowym świetle a ja niecierpliwie pragnę końca
Nieważny ile razy szturchałem cię łokciem Nadal nie chcesz tego dostrzec Biedny musi przepłacić na wszystkim kilkakrotnie Jestem na debecie uczuć a udaję, że to wszystko kontroluję
TY kulisz się w cieniu własnych słabości Przeszłość rozbiera cię do naga widzę że potrzebujesz pomocy Twe usta wyschły od wiatrów obojętności Znam to równie dobrze Proszę nauczmy się wspólnie miłości
Potrzebujemy bólu tak samo jak szczęścia Zapomniałem już jak dobrze smakuje prawdziwy pocałunek Wargi tych pustych kobiet kaleczą mnie jak dotyk szkła Rdza na sercu rozprzestrzenia się jak po organizmie kiepski trunek
Umysł znów plącze mi ręce wkłada ostre narzędzie i karze posiekać serce czy to co czuje może przechylić szalę? Wiem, że muszę to czuć jak w tańcu partnerkę Wiem, że za ciebie byłbym gotów oddać nerkę………………
Ale to tak niewiele, wątpliwości prószą się w myślach jak śnieg Ty również nie dajesz mi powodów bym wybrał ciebie Gdy odchodzisz udajesz, że nic się nie stało Kiedy jesteś blisko pożądasz tego jak ja mocno
II
Rozbijmy usta na naszych sponiewieranych twarzach Zatopmy ciała w perwersyjnych obrazach Po co ciągle udawać? Po co opierać się gdy nóż siedzi już w płucach? Powiedz, że walczyłaś z tym od dawna jak ja Niech powietrze opuści konający wrak Przepraszam
Kolia przywdziewa nagie delikatne piętno - Moje, które pozostawiłem pośród dalii nim mrok zmarszczył ich piękno Pustka, która mnie otacza nie jest mi obca Próbowałem z tobą walczyć ale skaziła mnie ta lubieżna siła
Przecież ostrzegałem dawałem instrukcje Nie tylko tobie lecz również sobie Wybrałem śmierć, zwyciężyłem to czego się boję Już nie szukam odpowiedzi na pytanie co jest gorsze: Strach przed złem czy jego przełamania konsekwencje?
Skryj się, otwórz serce cokolwiek ci zrobię Naprawdę tego chciałem Im mocniej się wypierasz tym mocniej pragnę Dychotomia, rozbity między tobą a życiem, niepewnie nacinam mostek
Podaj nóż przeprowadzimy operację Brudny, bezwartościowy jak ten przeklęty mięsień Wytnę go i położę tobie przed nosem Potem umrę i jak ty będę trupem………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………….