Podcinam skrzydła, w grudniowy mglisty poranek, Gdzie szron otacza świat mój i ran moich znamię. I ostrzę mą tępą nadzieję, ostrzę ją na polowanie, By poczuć ból i chłód babrząc nią w oszronionej ranie.
Gdzie serce skute lodem, gorącą krwią się zaleje, Tam szukać uczuć będzie ten co wyostrzył nadzieję. I choć cnota ta trąc o głaz na nowo tępą się stanie, Świadom będę już, w którym miejscu ciąć i które znów otworzyć znamię…